zły-wilk zły-wilk
215
BLOG

Recenzja filmu "Karbala" - 5/10

zły-wilk zły-wilk Kultura Obserwuj notkę 2

Zachęcony entuzjastycznymi recenzjami udałem się do kina. Tu spotkało mnie rozczarowanie. Film jest średni, zasługuje jedynie na ocenę 5 w skali 0-10.

Na początku filmu irytujące jest epatowanie wulgaryzmami, pornosami i alkoholem - co w zamierzeniu scenarzysty ma pokazać, że polscy żołnierze są pełnymi testosteronu samcami. W pewnej scenie (gdy grają w "piłkę") zachowują się jak dzikusy, a nie jak zdyscyplinowani żołnierze.

Nie obeszło się bez "kina moralnego niepokoju". Dowódca - wrażliwy kapitan Kalicki - przeżywa dylematy moralne - "ostrzelać meczet, czy nie ostrzelać?". Cały czas jest zmartwiony, jakby był w depresji. Jest w tym zupełnie niewiarygodny jako dowódca na polu walki - to byłby cud, gdyby ktoś taki był w ogóle w stanie porwać kogokolwiek do walki. Nie widać też, by jakkolwiek kierował walką, poza tymi chwilami, gdy wydaje rozkazy, by nie strzelać. Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad rolą Bartłomieja Topy jako kapitana Kalickiego - był w tej roli kiepski.

Niewiarygodny jest też sanitariusz, jako osoba, która stchórzyła na polu walki, nie udzielając pomocy rannemu pod ostrzałem. W tej scenie wydawał sie po prostu oszołomiony. Za to przez całą resztę filmu non-stop chodzi z miną przestraszonego chłopca - nawet, gdy bohatersko ratuje dziewczynkę z pożaru.

Rażą liczne niekonsekwencje. Sanitariusz z dziewczynką na rękach nie może iść o własnych siłach. Wymaga pomocy kolegów, którzy pod ostrzałem doprowadzają go do pojazdu. Nastęnie ten sam sanitariusz nie wsiada do pojazdu, lecz raźno biegnie obok samochodu, z dziewczynką na rękach. Dopiero co nie mógł iść, a teraz biegnie. Jakby nagle nabrał sił...

Pozostali żołnierze także pod ostrzałem robią wrażenie bardzo wystraszonych, co w połaczeniu z ich depresyjnym dowódcą, przeżywającym dylematy moralne każe zadawać sobie pytanie - jakim cudem oni obronili ratusz, kładąc trupem 200-300 wrogów?

W rozmowie z dowódcą Bułgarów polski kapitan akceptuje jego propozycję, by to bułgarscy komandosi szturmowali meczet, by odbić zakładników. Po chwili jednak na filmie widzimy, że meczet szturmują... Polacy, z polskim kapitanem na czele... A co z Bułgarami? Zmienili zdanie?

Oficer WSI bez problemu przenika za linie wroga, poruszając się z łatwością po wrogim terenie, mimo, że wygląda jak Europejczyk. Wykupuje (pewnie za swoje kieszonkowe) pojmanego przez terrorystów polskiego sierżanta, mimo, że trwają walki i zakładnik jest potrzebny terrorystom do wymuszenia na Polakach poddania się. Nie wiemy, jak tego dokonał. Pewnie wpadł do przywódcy terrorystów, poprosił, by ten na chwilę przerwał ostrzał i zaproponował, że odda swoją pensję... Chwilę się potargował, dorzucił paczkę papierosów i psychopatyczny terrorysta oddał mu sierżanta, któremu przed chwilą jeszcze chciał poderżnąć gardło... Czy tak to się odbyło?

Irytująca jest maniera, by sceny walki filmować z ręki, drżącą ręką. W rezultacie sceny batalistyczne nie dają się oglądać. Wszystko lata na ekranie tak, że mało co widać. Można dostać oczopląsu, próbując zobaczyć, co właściwie się dzieje na filmie. Miało to zapewne w intencji reżysera podkreślić dramatyzm sytuacji, ale tylko irytuje.

Czy warto zatem oglądać film? Można ewentualnie zobaczyć, choćby po to, by wyrobić sobie własną opinię. Ale niekoniecznie - zamiast iść do kina, można też sobie w domu obejrzeć jeszcze raz "Helikopter w ogniu". To był naprawdę dobrze zrobiony film, w przeciwieństwie do "Karbali".

zły-wilk
O mnie zły-wilk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura