zły-wilk zły-wilk
906
BLOG

Dlaczego lekarze nie chcą podpisywać nowych umów z NFZ?

zły-wilk zły-wilk Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Znalezione w sieci:

 

Postanowiłam napisać list z prośbą o przesłanie go dalej jak najliczniejszej
grupie ludzi.

3 stycznia po dzienniku widziałam w TV rozmowę z politykami na temat
sytuacji, jako zaistniała w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ). Prowadząca
wielokrotnie mówiła, że nie rozumie postępowania Porozumienia
Zielonogórskiego. Cała sprawa została sprowadzona do nadmiernych żądań
finansowych, braku odpowiedzialności i krzywdzenia pacjentów.

Jak pewnie wszyscy zauważyli do tej rozmowy nie został zaproszony nikt ze
strony lekarzy, a o tym czego chcą lekarze, wypowiadał się autorytatywnym
głosem przedstawiciel PO.

Przekłamania i oszczerstwa są poważne i poważne jest to, o co walczy
Porozumienie Zielonogórskie.

Bardzo poważnym problemem POZ (myślę, ze nie tylko) są starzejący się
lekarze. W województwie opolskim średnia wieku lekarza pracującego w POZ
przekroczyła 57 lat. Gdyby w tej chwili z systemu odeszli emeryci to system
by się zawalił. Młodych kształcących się lekarzy jest niewielu.

Ja miesięcznie przyjmuję ponad 1200 pacjentów. Średnio 50-70 osób dziennie.
Zdarzają się dni, gdzie tych pacjentów przyjmuję i 100. Każdego roku
dochodzi nowa praca. Część jest widoczna dla wszystkich, bo większą część
czasu patrzę w monitor i stukam w klawiaturę. Dużej części państwo nie
widzicie. Skraca się czas poświęcony na kontakt z pacjentem, a wydłuża czas
biurokratyczny. Lekarze i tak nie są w stanie prowadzić kartotek w sposób
zgodny z przepisami i bezpieczny dla siebie, bo starają się wypełnić swoje
podstawowe zadanie leczenia pacjentów.

W nowej umowie na rok 2015 jest kilka niemożliwych do przyjęcia zadań. Jest
ona skierowana przeciwko pacjentom i stawia pacjentów i lekarzy naprzeciwko
siebie. Tylko razem jesteśmy w stanie zawalczyć o wspólne dobro.

Po pobieżnej lekturze nasuwają mi się liczne uwagi. Pierwsza sprawa -
pakiet kolejkowy. Wszystkiego nie wiem, ale to do czego doszłam jest
bulwersujące. Lekarz endokrynolog, jak wszyscy wiedzą, leczy najczęściej
choroby tarczycy. W nowej umowie to lekarz POZ będzie zobowiązany do
leczenia niedoczynności tarczycy. Wszyscy państwo, którzy jesteście pod
kontrolą poradni endokrynologicznej, teraz wrócicie do POZ. Lekarz nie
będzie mógł państwa skierować do specjalisty. Rozwiązany problem kolejki u
endokrynologa? Ma pan minister sukces? Łagodny przerost gruczołu krokowego
też w gestii lekarza POZ. Zniknie kolejka do urologa? Takich jednostek
chorobowych wrzuconych do POZ jest więcej.

Na wykonanie tych zadań lekarz POZ nie dostaje żadnych dodatkowych
pieniędzy, a minister może zaoszczędzić na wykupieniu tych wizyt u
specjalistów. Tyle że specjaliści mieli wykupioną konkretną ilość wizyt, a
my nie mamy limitu. Przyjąć należy wszystkich pacjentów.

Niestety nie potrafię już w sposób bezpieczny dla pacjentów przyjmować
większej liczby ludzi.

Liczni moi koledzy mają już przyjmowanie na godzinę. Pacjent
endokrynologiczny na kontrolnej wizycie będzie musiał zająć 30 minut tak jak
u specjalisty. Już ostatnio pojawiły się kłopoty gdzieniegdzie z dostaniem
się do lekarza w dniu rejestracji. Niestety teraz obejmie to już wszystkie
praktyki.

Co zrobić z pacjentami potrzebującymi zwolnienie do pracy? Z nagłymi
zachorowaniami? Ludźmi z wymiotami, biegunkami, bólami, gorączkami? Nie
potrafię w sposób uczciwy w stosunku do pacjenta przyjąć na siebie
nieskończonej ilości zadań i przejąć pacjentów moich kolegów specjalistów
tylko po to, by minister miał wyborczy sukces.

Kolejna sprawa - umowa. Umowa ma być bezterminowa. Tą umowę może zmieniać
aneksem NFZ bez jakiejkolwiek konsultacji. Ja tylko mogę ją wypowiedzieć.
Będzie można do POZ wrzucać wszystko co się nie zmieści gdzie indziej. My
staniemy się pierwszą twarzą NFZ w opozycji do pacjenta. Sami już niewydolni
będziemy tak jak teraz dostawać nowe zadania i nasza niemożność wykonania
zadań będzie uderzała w pacjentów.

Kolejna sprawa - skierowania do okulisty i dermatologa. Okulistycznie
leczymy zapalenia spojówek i powtarzamy zalecone przez okulistę leki. Po co
wypisywać skierowania do okulisty na dobranie okularów? Ja i tak nie mogę
nic w tej dziedzinie zrobić. To jest i Wasz i nasz czas. Żeby pójść z
dzieckiem po korektę szkieł będziecie musieli zarejestrować się wpierw do
POZ po skierowanie. Kolejny dzień u lekarza w kolejce. Podobnie u
dermatologa. Do dermatologa zawsze szło się bez skierowania. Była to
najskuteczniejsza metoda wczesnego leczenia chorób wenerycznych. Teraz
najpierw do mnie a później dalej.

Kolejna rzecz - pakiet onkologiczny. To już jest grubsza sprawa. W mojej
praktyce mam w ciągu roku od 7-10 wykrytych pierwszorazowych zachorowań na
nowotwór. Z tego 1-3 pacjentów to tacy, którzy nigdy nie byli wcześniej u
lekarza i przychodzą w stanie zaawansowanym. Wielokrotnie tych kieruję od
razu do szpitala bo są w złym stanie i wymagają natychmiastowego leczenia.
Oni też zawsze byli przyjęci od razu, najczęściej na internę. Kilka
pacjentek to pacjentki z nowotworami piersi i narządów rodnych. Tutaj swoją
rolę jak dotąd widzę na wpajaniu pacjentkom konieczności wizyt u ginekologa
i namawianiu na badanie piersi. System działa. Zostaje więc kilku pacjentów
z pozostałymi nowotworami. Skupię się na nowotworach jelita grubego. Przez
kilka lat funkcjonowało przesiewowe badanie kolonoskopowe i to dawało
rezultaty. Za rządów ministra Arłukowicza to zostało zaniechane, albo mocno
okrojone. Fakt, że moi pacjenci nie mają do tych badań dostępu. Pozostaje
planowana kolonoskopia. Większość placówek ma wykupione przez NFZ to badanie
bez znieczulenia.

Bardzo bym chciała zobaczyć twarz pana ministra po wykonaniu tego badania
bez znieczulenia...

Jeżeli rak jelita grubego daje jednoznaczne objawy to często jest już za
późno na pełne wyleczenie. Jest to więc wyjątkowy wyścig z czasem. Jakie są
wczesne objawy raka jelita grubego? Mogą być pojawiające się biegunki, mogą
być zaparcia, może być krew w kale, mogą być pobolewania, może być utrata
wagi. Dotąd dawałam skierowanie na kolonoskopię. U większości pacjentów były
polipy, które lekarze od razu usuwali. Wszyscy ci pacjenci to potencjalni
chorzy na raka. Radość z wyleczenia i uniknięcia tragedii. Teraz spośród
tych pacjentów mam wybrać lepszych i dać im zieloną książeczkę. Wszystkim
nie mogę. Jeżeli nie dam komuś, u kogo w trakcie stania w jeszcze dłuższej
kolejce rozwinie się rak, to pacjent będzie miał żal do mnie, a nie do
ministra, a ja będę musiała z tym żyć.

Dlaczego nie mogę dać wszystkim? Bo muszę mieć trafienia! "Trafienia" to
jest określenie ministra na pacjenta z chorobą nowotworową. Wydam 30
książeczek Pacjent przejdzie diagnostykę i teraz oceni moją pracę urzędnik.
Jeżeli będę miała 0-1 trafienia to zostanę skierowana na karne szkolenie a
za wykonaną pracę mi nie zapłacą. Czyli badając w kierunku choroby
nowotworowej 30 pacjentów nie znajdę u nikogo rozwiniętego raka, to będę
ukarana szkoleniem i finansowo. Teraz badam nawet stu ludzi, żeby wykryć u
jednego raka. Moja sytuacja się poprawi, jeżeli będę miała 2 trafienia,
dostanę wtedy 20 złotych i nie będę karana upokarzającym szkoleniem. Ta
kwota rośnie i przy stosunku jedno trafienie na pięć sięga ponad 100
złotych. Cały czas cytuję umowę! Staniemy więc z pacjentem po przeciwległej
stronie - on będzie się cieszył, że nie ma raka, ja będę miała poważny
problem. Będę więc unikała zielonych książeczek jak ognia, albo wydam je
wszystkim.

Jeżeli nie wydam, to minister wygrał, bo lekarze są źli i nie chcą pracować,
jak wydam, to nie wytrzymam finansowo (bo za tą diagnostykę zapłacę z puli
POZ) i dołożę do pracy kolejne wypisywanie książeczek, sprawozdań. Wydłuży
się więc kolejka pacjentów u mnie. Wąskie gardło w postaci zbyt małej ilości
zakontraktowanych kolonoskopii pozostaje.

Tyle, że teraz za to odpowiadam ja, nie minister.

Kolejna sprawa to EWUŚ. Jak państwo wiecie, musimy sprawdzać EWUŚ, czyli
czynne ubezpieczenie pacjenta. Dwa razy w tygodniu trafia się pacjent, który
EWUŚ wyświetla w kolorze czerwonym – pacjent nieubezpieczony. W większości
są to pacjenci, którzy mają ubezpieczenie i faktem, że świecą na czerwono,
są oburzeni. Teraz pacjent wypisuje oświadczenie, że jest ubezpieczony i my
przyjmujemy takiego pacjenta nieodpłatnie. NFZ płaci za takiego pacjenta.
Teraz NFZ przestaje płacić za pacjentów świecących na czerwono (w mojej
praktyce 11%). Czyli jak pacjent świeci na czerwono i wypisze nam
oświadczenie, to za jego leczenie i wizytę nie zapłaci nikt. Pieniądze
zostają w funduszu. Kolejna oszczędność ministra.

Takich pułapek jest więcej, a list i tak zrobił się długi. Jest to jednak
nasza wspólna sprawa - pacjentów i lekarzy.

W tym roku mija 30 lat mojej pracy i zawsze byłam po stronie pacjenta, bo
sama też jestem pacjentką i to z wiekiem coraz częściej i boleśniej.
Ministrowie się zmieniają a ja od 30 lat o 8.00 wołam proszę (teraz parę
minut później bo ładuje się komputer).

Tej pracy nie chcą wykonywać młodzi lekarze i jak nic się nie zmieni, to po
pięciu latach nastąpi poważny kryzys w służbie zdrowia na poziomie POZ.
Wtedy obecny minister będzie już miał inną posadę, równie prestiżową i
pozbawioną osobistej odpowiedzialności jak teraz, ale my zostaniemy na dole,
pacjenci i lekarze.

Dlaczego inni podpisali? My nie podpisaliśmy, i jakie mamy kłopoty, a
strach pomyśleć, co nas czeka. Straszą nas przez telefon, jeżdżą do
prywatnych domów. Ruszyły zmasowane kontrole. Nagonka bezpardonowa w
mediach. Kłamstwa, półprawdy, wyrwane z kontekstu słowa. Ja się boję bardzo
i nie dziwie się, że inni też się boją. Tylko zwarta grupa może się
przeciwstawić.

Jeżeli my przegramy, to tak naprawdę przegrają pacjenci.

Z poważaniem -

Lekarz rodzinny z 30 letnim stażem w jednej placówce

Jeszcze raz proszę o rozesłanie tego listu swoim znajomym, bo jest to
jedyna forma wyjaśnienia stanowiska lekarzy rodzinnych.

zły-wilk
O mnie zły-wilk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości